74 minuta meczu ze Śląskiem
Wrocław. Piłkarze Lechii przegrywają na własnym stadionie 2:3 tracąc w ciągu 11 minut prowadzenie 2:0. W szeregach gospodarzy ogromne nerwy, trener
Kaczmarek postanawia ściągnąć z boiska Piotra Wiśniewskiego. Do gry aż pali się doświadczony Grzegorz Rasiak, piłkarz wydawałoby się idealny w sytuacji gdy trzeba odrabiać straty, nierzadko przy pomocy wysokich piłek posyłanych w pole karne. Jednak na boisko wchodzi 17-letni Kacper Łazaj, który ośmiominutowy debiut w ekstraklasie zaliczył w poprzedniej kolejce. Młodzian biega na lewym skrzydle, bardzo się stara, próbuje indywidualnych akcji, wciąga do współpracy Piotra Brożka. Niewiele z tego wychodzi, a pomeczowe komentarze niektórych kibiców są bezwzględne: "Po co Bobo w tak newralgicznym momencie wpuszcza na boisko nieopierzonego juniora? Przecież on nic nie pomógł!".
Pięć dni później, wyjazdowy mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Lechia dwukrotnie prowadzi (1:0 i 2:1), ale w niefrasobliwy sposób za każdym razem traci przewagę. W doliczonym czasie gry jest remis 2:2, który de facto jest dla gości porażką. Wówczas piękną dwójkową akcję przeprowadzają Brożek i wprowadzony na boisko dwadzieścia kilka minut wcześniej Łazaj. Kombinacja kończy się faulem na Brożku w polu karnym, a Abdou Razack Traore strzałem z 11 metrów daje Lechii zwycięstwo.
Co łączy te dwie sytuacje? Związek przyczynowo-skutkowy. Gdyby w meczu ze Śląskiem Łazaj nie pojawił się na boisku, w spotkaniu z Podbeskidziem pewnie nie przeprowadziłby z Brożkiem zwycięskiej akcji. Te kilkanaście minut na boisku w spotkaniu z mistrzem Polski dało Łazajowi więcej niż 50 indywidualnych treningów i 30 meczów w Młodej Ekstraklasie.
Trener Kaczmarek o tym wie i robi swoje. Choć czasami wykonując ruchy pozornie niezrozumiałe dla mniej wyrafinowanych obserwatorów, naraża się na krytykę. W
piłce nożnej o zwycięstwie lub porażce często decyduje detal, niuans. W meczu z Podbeskidziem, jednym z tych detali było 16 minut spędzonych przez Łazaja na boisku w spotkaniu ze Śląskiem. Bobo trochę jak szachista wykonał kilka ruchów do przodu, dzięki czemu wygrał w Bielsku-Białej. I z pewnością w najbliższej przyszłości nie przestanie zaskakiwać.