MESSI, NEYMAR I WIELKIE EMOCJE NA PGE ARENIE [ZDJĘCIA]
Podczas poniedziałkowego meczu Lechii z Jagiellonią kibice znów odpalili race na
PGE Arenie i zrobili to po części na złość wojewodzie pomorskiemu. Obok rac pojawił się bowiem transparent skierowany do Ryszarda Stachurskiego - "Ty się Rysiu nie spinaj, nie ma o co!". Kibicom Lechii nie podobało się, że nie mogą usiąść w zajmowanych zazwyczaj sektorach, bo te zamknął im wojewoda. A zamknął, ponieważ... kibice odpalali race na wcześniejszym meczu z Górnikiem (a także kilku innych), jeszcze w poprzednim sezonie.
JAK SIĘ WYMIENIA MURAWĘ NA PGE ARENIE - ZDJĘCIA
Policja nie wytrzymała, tym razem poprosiła wojewodę o zamknięcie całego stadionu, ale ten uznał, że byłaby to zbyt surowa kara. I znów zamknął tylko kilka sektorów. Ale jednocześnie pogroził palcem, że jeżeli środki pirotechniczne nadal będą odpalane, to kara będzie surowsza. Czyli w końcu zamknie stadion. Takie rozwiązanie byłoby jednak złe i nie jest wyjściem z sytuacji.
Zbiorowa kara za kilka rac
Mam mieszane uczucia w sprawie rac na stadionach. Nieraz jestem nimi zafascynowany, zwłaszcza że oprawy przygotowywane przez kibiców (także Lechii) coraz częściej przypominają show, zgrabnie zaplanowane i zrobione z polotem. Z drugiej strony, zgodnie z ustawą, race na stadionie są zabronione, więc trzeba z nimi walczyć. Tylko jak?
Starania o zamknięcie wybudowanego za wielkie pieniądze stadionu, tylko dlatego, że kilku kibiców odpaliło na nim race, to pomysł najprostszy, a nawet infantylny. To słaba próba zastosowania odpowiedzialności zbiorowej, pójście na łatwiznę, a nawet umywanie rąk. Policja proponuje tym samym, aby karę za chuligański wybryk sześciu czy siedmiu osób poniosło razem z nimi ponad 12 tys. kolejnych, które przyszły na stadion po to, by obejrzeć mecz i dopingować swój zespół. Co więcej - wielu z nich potępia race na stadionie, ale w zamyśle policji oni też zasługują na karę. Używając skrajnego porównania - czy gdyby do podobnych incydentów doszło w kolejce SKM, policja złożyłaby wniosek o zlikwidowanie połączeń i pociągów kolejki?
TOP 10 PIŁKARZY, KTÓRZY GRALI W GDAŃSKU PRZED MESSIM
Skomplikowane? Wcale nie
Coraz więcej osób domaga się głośno tego, aby nie zabraniać rac na stadionach. Mówił o tym m.in. szef polskiej
piłki Zbigniew Boniek, który nie widzi nic złego w pirotechnicznych pokazach, pod warunkiem, że ustala się je np. ze strażą pożarną, sprawdza, na jakich zasadach można używać atestowanych rac. Ale dopóki prawo ich zabrania (może warto to zmienić?), trzeba z nimi walczyć.
Zamiast zamykania trybun czy tym bardziej całych stadionów proponuję jednak skomasowane działania, w które zaangażują się policja, klub i ochrona na stadionie. Schemat musi być prosty - ustalamy sprawców, wyłapujemy i zatrzymujemy ich najlepiej zaraz po meczu, stawiamy zarzuty, a sąd daje im zakaz stadionowy. Skomplikowane? Wcale nie. W przypadku każdego wykroczenia gromadzi się przecież materiał dowodowy, ustala sprawców, a następnie ich karze. I w przypadku rac nie powinno być inaczej.
System monitoringu na PGE Arenie nikomu nie pozwala być anonimowym, nieraz chwalono się, że kontroluje każdego kibica od wejścia na stadion do wyjścia z niego. Tylko co z tego? Kogo zatrzymano po meczu z Jagiellonią? Albo po jakimkolwiek innym. Walka z chuligaństwem wymaga też innej, bardziej zaangażowanej postawy służb ochrony, która nie może bać się interweniować, a przede wszystkim rzetelnie powinna sprawdzać, kto co wnosi na stadion. Również klub, współpracujący przecież z kibicami na wielu płaszczyznach, powinien się zaangażować, a nie rozkładać ręce i wskazywać palcem ochronę lub policję.
W przeciwnym razie, po kolejnym racowisku, pomorski wojewoda, niestety, zamknie w końcu
PGE Arenę. I za wybryki kilku kibiców ukarze kilkanaście tysięcy. Tylko jak wtedy wytłumaczyć dziecku, że dziś nie zabierzemy go na mecz Lechii. Dlaczego? Bo nikt nie potrafi sobie poradzić z siedmioma kibicami z racą w ręku.