O ewentualnym transferze Mili do Lechii głośno jest już od dłuższego czasu, jednak wciąż brakuje w tym temacie konkretów. Pojawiają się tylko wymowne wypowiedzi, jak na przykład
trenera Śląska Tadeusza Pawłowskiego:
- Jeżeli pojawi się poważna oferta dla Sebastiana Mili, a on sam będzie chciał odejść, to zapewne się zgodzimy. Kontrakt, który został mu zaproponowany w
Gdańsku, czyli na 5,5 roku, jest dla niego dużym komfortem. Jeżeli w Śląsku miałby czuć się nieszczęśliwie, to po co ciągnąć wszystko na siłę? Jak w małżeństwie, czasem lepiej się rozejść.
Z kolei sam Mila kilka dni temu w rozmowie dla
ekstra.sport.pl przypomniał, że jeszcze niedawno był we
Wrocławiu oskarżany o nadużywanie alkoholu i złe prowadzenie się.
- Ci sami ludzie, którzy wtedy rozpowszechniali te nieprawdziwe informacje, dziś pewnie chwalą mnie za grę w kadrze i w Śląsku. W pewnym momencie we Wrocławiu nakręciła się taka spirala, że myślałem, że to nigdy się nie skończy. Właściwie nie spodziewałem się, że spotka mnie to właśnie w tym mieście. Ale wiadomo - jak piłkarzowi nie idzie, to najłatwiej powiedzieć, że pije - podkreśla Mila. Na pytanie, czy w związku z tym rozważa teraz odejście ze Śląska do Lechii, odpowiedział:
- W tej sprawie mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem pamiętliwy.
Nie ma więc wątpliwości, że Mila chciałby przejść do Lechii i przy odpowiedniej ofercie Śląsk się na to zgodzi. Jednak do tej pory jedyna oficjalna propozycja ze strony gdańskiego klubu jest dla wrocławskich działaczy nie do przyjęcia - wynosi zaledwie 50 tys. euro.
- Poza jednym pismem Lechia nie zrobiła niczego, więc dla mnie temat przenosin Mili jest tematem medialnym, nic więcej. Za zasługi, dokonania Sebastian miał możliwość zmiany klubu zeszłej zimy i latem, ale nie skorzystał z tej opcji. Teraz sytuacja jest inna - mówił przed świętami prezes Śląska Paweł Żelem. W czwartek potwierdził w
"Przeglądzie Sportowym", że sytuacja do dziś nie uległa zmianie. Nieoficjalne warunki Śląska jeśli chodzi o sprzedaż Mili, to trzy miliony zł w ratach albo dwa miliony zapłacone natychmiast.
Sama Lechia w temacie "transfer Mili" konsekwentnie milczy, jednak wiadomo, że nie zapłaci tak dużych pieniędzy za piłkarza, który w tym roku skończy 33 lata. Pewnie postara się wynegocjować niższą cenę, pytanie czy Śląsk będzie skłonny obniżyć swoje oczekiwania.
BIENIUK, ŻEWŁAKOW... KIEDYŚ PODPORY SWOICH KLUBÓW, TERAZ W INNYCH ROLACH