Kto będzie numerem jeden w bramce Lechii? Podyskutuj na Facebooku >>
Łukasz Budziłek długo czekał na swoją szansę w pierwszym zespole Lechii. Gdy jednak ją otrzymał, nie oddał miejsca w składzie do końca sezonu. Sam zawodnik zadowolony jest tylko połowicznie, bo cel, jakim niewątpliwie były europejskie puchary, nie został osiągnięty.
- Jako drużyna na pewno mieliśmy wyższe cele, niż tylko piąte miejsce. Bardzo chcieliśmy zagrać w pucharach, jednak tych paru punktów zabrakło - mówi bramkarz, który zimą trafił do Lechii z Legii
Warszawa. - Indywidualnie mogę się cieszyć, że w końcu wskoczyłem do bramki w ekstraklasie, bo od mojego debiutu w
Bełchatowie minęło pięć lat. Można było kilku błędów uniknąć, ale generalnie myślę, że można pozytywnie rozpatrywać te siedem meczów, w których miałem okazję wystąpić - dodaje.
Walka o miejsce w składzie z Mateuszem Bąkiem była ciężka, ale teraz wcale nie będzie łatwiej. Dojdzie 19-letni Marko Marić, a w klubie przecież są jeszcze niewiele starsi i dobrze rokujący Damian Podleśny i Patryk Sobczak.
- Ja się rywalizacji nie boję, jeżeli będzie ona wyłącznie sportowa. Pozytywnie patrzę w przyszłość i mam nadzieję, że będę wygranym nadchodzącego okresu przygotowawczego - mówi bardzo pewnym tonem Budziłek. - W końcówce sezonu miałem zaufanie trenera, który stawiał na mnie konsekwentnie. To jest bardzo dobre uczucie dla bramkarza, choć tak naprawdę też dla każdego zawodnika z pola. Każdy gracz, który czuje zaufanie trenera, daje z siebie jeszcze więcej - podkreśla.
Dwa tygodnie urlopu okazały się wystarczające. Głód piłki był bardzo duży i 24-latek wręcz nie mógł się doczekać pierwszego treningu.
- Przez ostatni tydzień byłem kompletnie odcięty od świata. Byłem poza zasięgiem internetu, a telefonu używałem jedynie wieczorem. Znajomi pytali, czy mogę im załatwić bilety na mecz z Juventusem czy na turniej w
Lublinie. Było to trochę zabawne, bo chciałem się odciąć od tego wszystkiego, a znajomi mi o tym przypominali - żartował Budziłek. - Kiedy wracałem z rodzinnych stron, na samą myśl, że spotkam się z chłopakami z drużyny, wypiję z nimi kawę i porozmawiam, a potem założę buty i rękawice, czułem podniecenie. To była odpowiedź, że dobrze zaplanowałem sobie urlop i wszystko zrobiłem tak jak trzeba. Mam ogromny głód piłki - zaznaczył.
29 lipca Lechia zagra Super Mecz z Juventusem. Jest to na pewno prestiż i ciekawe doświadczenie, jednak spotkanie to odbędzie się już w trakcie sezonu.
- Do tej pory Juventus mogłem oglądać jedynie w telewizji. Będzie to na pewno fajny mecz i niezapomniane przeżycie, niemniej wolałbym, żebyśmy zagrali z tego typu przeciwnikiem w europejskich pucharach, a nie tylko towarzysko. To będzie święto nie tylko dla nas, ale i dla kibiców, jednak nie chciałbym, żeby nas to w jakiś sposób zgubiło. Nie możemy przedkładać meczów towarzyskich nad ekstraklasę. Musimy się przede wszystkim skoncentrować na walce o ligowe punkty - zauważył.
Inauguracja sezonu w ekstraklasie w weekend 18-19 lipca. Lechia pierwszy mecz zagra na własnym boisku z Cracovią i wszyscy w klubie chcą uniknąć koszmaru z poprzednich rozgrywek, gdy biało-zieloni potracili masę punktów, których - jak się okazało - w końcowym rozrachunku zabrakło.
- Mam nadzieję, że będziemy grali dobrze i równo, co będzie naszym atutem - mówi Budziłek. - Trzeba sobie stawiać coraz wyższe cele i wkładać jeszcze więcej pracy, by do nich dążyć. Przede wszystkim musimy się wystrzegać błędów, które zostały popełnione na początku poprzedniego sezonu, i żeby kolejny raz nie zabrakło nam punktów na koniec - dodaje. Na zgrupowaniach w pokoju jestem z Sebkiem Milą i niejednokrotnie rozmawialiśmy o jego przeszłości, gdzie wiele było pięknych chwil. Każdy z piłkarzy po zakończeniu kariery chciałby usiąść i móc powiedzieć, że jest spełniony - zakończył.
Obserwuj autora na Twitterze - @T_Galinski >>
Obserwuj trojmiasto.sport.pl na Twitterze - @3miasto_sportpl >>
HITY I KITY "BERETA". JAK NA RYNKU TRANSFEROWYM RADZIŁ SOBIE MAREK JÓŹWIAK?