Rzeźniczak był po meczu pełen uznania dla postawy gdańskiego zespołu.
- Jak spojrzeliśmy na skład Lechii to już wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Zresztą jej sytuacja w tabeli powodowała, że nie miała nic do stracenie. Bardziej zdziwiło mnie, że mocniej nas nie przycisnęła kiedy miała przewagę jednego zawodnika i powinna dążyć za wszelką cenę do zdobycia zwycięskiej bramki - przyznał kapitan Legii. I dodał:
- Z drugiej strony nie spodziewaliśmy się aż tak otwartego meczu, bardzo ofensywnego z obu stron. Było w nim dużo jakości, aż dziwne, że padło w nim tak mało bramek. My chcieliśmy zagrać bezpiecznie z tyłu, ale nam się to nie udało. Jeszcze żaden zespół grając w
Warszawie nie wyszedł na nas z tak ofensywnym ustawieniem. Spodziewaliśmy się tego, bo Lechia ma zawodników świetnie wyszkolonych technicznie, którzy naprawdę potrafią grać w
piłkę. Myślę, że gdyby tworzyli na boisku większy kolektyw, byliby jeszcze groźniejsi. Gdyby w pełni wykorzystali swój potencjał i przekuli te możliwości na grę całego zespołu ich sytuacja w tabeli z pewnością byłaby dużo korzystniejsza - zdiagnozował Rzeźczniczak.
Paradoksalnie Legia zaczęła dużo lepiej zabezpieczać dostęp do swojej bramki, kiedy z powodu czerwonej kartki boisko musiał opuścić
Ariel Borysiuk.
- Musieliśmy się cofnąć i od tego momentu skupiliśmy się na obronie. Najważniejsze, że nie straciliśmy bramki, chociaż chwilami było gorąco, świetną sytuację miał Michał Mak. O tym, że w takich sytuacjach nie jest łatwo o skuteczną obronę przekonaliśmy się w zeszłym sezonie w
Gdańsku, kiedy grając w "10" straciliśmy gola w samej końcówce [strzelił go Maciej Makuszewski]. Dlatego z remisu możemy być zadowoleni - zaznaczył Rzeźniczak, który skomentował też pracę sędziego Daniela Stefańskiego.
- Po golu Grzegorza Kuświka podbiegł do mnie i zakomunikował, że gdyby nie padła bramka podyktowałby rzut karny za moje zagranie rękę. Tyle, że ja dostałem w głowę. Cóż, sędzia trochę dziś nie dowidział. Czy Ariel powinien dostać czerwoną kartkę? On sam mówił nam po meczu, że w tej sytuacji trącił piłkę, ale nawet oglądając powtórki trudno się tego doszukać, więc trudno mieć o tę decyzje pretensje - podsumował Rzeźniczak.