W środę w starciu z Chojniczanką Wolski popisał się asystą przy trafieniu Marco Paixao, zaś w sobotę już sam posłał
piłkę do siatki. Jak sam przyznaje, z dnia na dzień jego dyspozycja jest coraz lepsza.
Tomasz Galiński: Wejście do zespołu masz imponujące.
Rafał Wolski: (śmiech). Najważniejsze, że dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy, wykonaliśmy wszystko czego oczekiwał od nas sztab szkoleniowy. Naturalnie cieszymy się, że udało się wygrać ostatni sparing przed ligą, gdyż buduje to zespół. Ze swojej formy również jestem zadowolony. Cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku i obywa się bez kontuzji.
Wraz z Milosem Krasiciem będziecie sobie zabierać piłkę przy rzutach wolnych.
- Myślę, że trener nakreśli kto będzie egzekutorem stałych fragmentów gry. Ja i Milos nie będziemy mieć z tym problemu, jeśli zostaniemy wytypowani. Pokazaliśmy, że potrafimy kopnąć z rzutu wolnego.
Czyli do 25 metra ty, a z dalszej odległości Milos.
- Na dziś tak to wygląda.
Jak ci się współpracuje z Milosem i Michałem Chrapkiem w środku pola?
- Z każdym dniem wygląda to coraz lepiej. Z Chojniczanką jeszcze nam to nie wychodziło za dobrze, były jeszcze drobne problemy z komunikacją. Z Bytovią już każdy z nas wiedział gdzie ma się poruszać. Nie trzymaliśmy długo
piłki, wymienialiśmy krótkie podania i myślę, że wyglądało to całkiem obiecująco.
Wcześniej w sparingach graliście po 45 minut, w sobotę dostaliście więcej czasu od trenera.
- To akurat dobre rozwiązanie. Są inne obciążenia, ale też inaczej podchodzi się do takiego spotkania. Grając 45 minut, wychodzi się na boisko, daje z siebie maksa i schodzi. Teraz było inaczej, trener dał nam pograć trochę więcej. Najważniejsze, że obeszło się bez kontuzji.
Mecz z Bytovią był tzw. próbą generalną przed ligą. Mimo wygranej fajerwerków nie było.
- Nie wszystko wyglądało najlepiej, ale w dalszym ciągu mamy kilka dni do inauguracyjnego meczu w ekstraklasie. Trener również widzi na co nas stać i mam nadzieję, że na ligę będziemy perfekcyjnie przygotowani. Jestem spokojny o to, że dobrze wystartujemy.
Czyli to nie była zasłona dymna przed spotkaniem z Wisłą Płock?
- Wiadomo jak się gra z zespołami z niższych lig. Starają się stać jak najbliżej własnej bramki i czekają na kontrataki - tak też było w sobotę. Trzymaliśmy piłkę, ale ciężko było nam dostać się w "szesnastkę". Mam jednak nadzieję, że w ekstraklasie będzie to wyglądało trochę inaczej i drużyny przeciwne będą starały się grać bardziej otwartą piłkę.
Beniaminek w swoim pierwszym meczu w ekstraklasie raczej się nie zamuruje.
- Z pewnością będą chcieli pokazać się z dobrej strony. My jednak wiemy, że jesteśmy mocni. Jedziemy tam w roli faworyta i mam nadzieję, że zrobimy swoje na murawie.