-
Cracovia wyraźnie lepiej grała
piłką w tym meczu, nie mamy się co czarować. Znamy ich styl, oni konsekwentnie grają swoje. My głównie chcieliśmy grać z kontry. Mało brakowało i byśmy wygrali - mówił po meczu Radzewicz.
Pomocnik Arki tłumaczył dlaczego gdynianie w drugiej połowie nie wykorzystali słabszych momentów Cracovii i nie zaatakowali rywala na jego połowie. - Oczywiście teraz po meczu można mówić, że szkoda, że nie zaryzykowaliśmy. Tylko co wtedy jeśli byśmy się odkryli i Cracovia by to wykorzystała? Wszyscy by mówili, że po co to ryzyko - zaznaczył Radzewicz.
Zawodnik na gorąco nie był w stanie wytłumaczyć, co się stało w drugiej połowie z jego zespołem. - Nie wiem, gdzie były przyczyny słabej postawy na początku drugiej połowy. Jesteśmy zadowoleni nawet mimo remisu. Mamy następny punkt. Zdobywajmy je spokojnie. W końcu ich się trochę uzbiera - podkreślił Radzewicz, który zdradził również, jak z jego perspektywy wyglądała zdobyta przez niego bramka.
- Pierwsza myśl przy strzale, aby uderzyć. Trzeba próbować . Na szczęście się udało. Jak człowiek się dobrze czuje fizycznie, to jest obojętne, czy gra prawą czy lewą nogą - dodał zawodnik, tłumacząc świetny strzał prawą nogą z drugiej połowy (Radzewicz jest lewonożny).
Na koniec piłkarz usprawiedliwił ofensywnych zawodników Arki. Wykluczył również swoje przejście z pomocy na atak. - Spokojnie, jest Marcus da Silva, jest Piotr Kuklis. To są zawodnicy, którzy mają potencjał. Kuklis w poprzednim sezonie był najskuteczniejszy tak jak i Marcus w rundzie jesiennej. Nie ma co kombinować. Kwestia czasu i zaczną strzelać. Ja zostanę na pomocy i będę się starał ponownie zagrać dobre spotkanie - zakończył strzelec jedynego gola dla Arki.