Szkoleniowiec żółto-niebieskich w meczu z GKS
Bełchatów, niejako z konieczności, zastosował inną
taktykę, niż ma to w zwyczaju. Jego manewr okazał się trafiony. Gdynianie wywieźli z terenu lidera komplet punktów. Czy to sposób na grę poza domem?
- W naszej sytuacji najważniejsze są punkty. Choć nie ukrywam, że dobrze by było, żeby pozytywne wyniki szły w parze z dobrą grą. Bo tylko taka gra daje radość kibicom - przyznaje Sikora. - Nieraz już w tym sezonie męczyliśmy się, grając ofensywnie. Wszyscy znają naszą inklinację do ofensywy, ale ostatnia sytuacja zdrowotna zmusiła nas do zmiany sposobu gry na bardziej defensywny. GKS to drużyna bardzo dobrze czująca się z piłką przy nodze. Mają w składzie kilku dobrych zawodników, jak bracia Makowie czy Kamil Wacławczyk. To nie była taktyka na zasadzie: żeby się cofnąć. Staraliśmy się przejąć piłkę w środkowej strefie, zastosowaliśmy półwysoki pressing. Musimy jednak popracować nad wyjściem z pressingu i szybkiego przejścia do gry, która będzie cieszyć oko - dodaje trener Arki.
Zaznacza, że kompletny zespół to taki, który potrafi dostosować grę do rywala, niezależnie od warunków.
- Ciężko znaleźć złoty środek, co nie znaczy, że nie chcielibyśmy umiejętnie rozłożyć proporcji w defensywie i ofensywie. Generalnie w Polsce mało która drużyna potrafi połączyć te wszystkie rzeczy w jedną całość. Szukam optymalnego rozwiązania, które zapewni nam dobrą grę w obronie z szybkim przejściem do ofensywy. Gra pod pressingiem to bolączka wielu zespołów. Nie mówiąc już o ataku pozycyjnym. Nie mamy tak dobrze wyszkolonych piłkarzy, którzy dobrze operują piłką. W dodatku mało który czuje się pewnie, mając na plecach jednego, dwóch rywali. Ciężko w takiej sytuacji o koncentrację, umiejętne zagranie, brakuje czasu na spokojne wyprowadzenie piłki. Dlatego czasem Arka cofnie się do tyłu, a to już szansa dla szybkich piłkarzy, których mam, na sprawne przejście z linii obronnych do ataku - tłumaczy Sikora, który jako przykład zespołu perfekcyjnego podał drużynę prowadzoną przez Josepa Guardiolę. Tego samego szkoleniowiec żółto-niebieskich wymaga od swoich podopiecznych.
- W środę Bayern
Monachium pokazał [mecz z Manchesterem City, wygrana Niemców 3:1], jak mądra gra napastnika oddziałuje na zespół. Widzieliśmy, co znaczy agresywna gra najbardziej wysuniętego piłkarza. Dzięki takiej grze
Niemcy zmiażdżyli swojego rywala. Zresztą taki już dziś obowiązuje kanon. Cały zespół zasuwa na boisku, a nie tylko obrońcy czy pomocnicy. Nie chcę w drużynie napastnika, który pozoruje grę i gra w chodzonego - podkreśla opiekun gdyńskiej drużyny.