- Ciężko coś mówić o przebiegu meczu, bo zespoły próbowały grać piłką. Staraliśmy się tworzyć akcje, ale największym wrogiem było boisko. Pozornie wyglądało, że jest fajnie, zielone, ale po ziemi nie można było grać. Trzeba było prostszymi środkami dostawać się pod bramkę. Sytuacje mieliśmy my i przeciwnicy. Zadecydował stały fragment gry, wejście -
powiedział trener Sikora.
- W pierwszej lidze
wyniki w większości kończą się różnicą jednej bramki i tak też się skończyło. Pierwszy mecz trzeba także traktować nieco inaczej. Pierwszy kontakt z przeciwnikiem po ponad 100 dniach, po najdłuższej chyba przerwie na świecie. Zawodnicy wychodzą na zieloną murawę i muszą się zgrać - dodał szkoleniowiec Arki, który już przed meczem musiał dokonać wymuszonej zmiany w składzie. A wszystko przez uraz, jakiego nabawił się na rozgrzewce kapitan żółto-niebieskich.
- Jeśli chodzi o kontuzję Tomka Jarzębowskiego, poczekamy na USG. To zawodnik doświadczony i od razu zareagował, a ja zgłosiłem zmianę - przyznał Sikora. Miejsce "Jarzy" na środku obrony zajął Kamil Juraszek.
Już przed meczem szkoleniowiec Arki rozwiał wątpliwości, czy zdecyduje się na grę z Arkadiuszem Aleksandrem i Bartoszem Ślusarskim. Sikora postawił na obu, choć "Ślusarz" grał bardziej za plecami Aleksandra. Jak wypadł pierwszy mecz byłego napastnika Lecha
Poznań w oficjalnym meczu żółto-niebieskich?
- Mieliśmy mało
piłek w polu karnym. Bartek i Aleksander to zawodnicy, którzy żyją z dobrych podań, a byli zmuszeni wyjść głębiej po piłkę, ciężko było rozgrywać akcje po ziemi, każde podanie to było ryzyko straty piłki. Oni potrzebują dobrych boisk i dośrodkowań, dobrych piłek prostopadłych. Zawodnicy muszą też nauczyć się grać z Bartkiem, bo to drugi mecz, gdy występuje z nami - ocenił Sikora.
Arka strzeliła bramkę rzutem na taśmę. Dośrodkowanie Radosław Pruchnika w 89. minucie wykorzystał Michał Rzuchowski.