Nalepa coraz pewniej czuje się na boisku. Już w letnich sparingach dał sygnał trenerowi Dariuszowi Dźwigale, że
zamierza powalczyć o miejsce w wyjściowym składzie. Jednak póki co przegrywa rywalizację z Grzegorz Lechem, ale z Sandecją to właśnie on zmienił starszego kolegę z drużyny.
- Już pięć minut przed końcem pierwszej połowy trener Dźwigała zakomunikował mi, że zaraz po przerwie wchodzę razem z Pawłem Wojowskim. Kazał nam rozrzucić Sandecję na boki. Mieliśmy dłużej utrzymywać się przy
piłce. Nakazał też zagrywać nam więcej
piłek na Pawła Abbotta i oddawać więcej strzałów - mówił Nalepa.
A jak oceniłby występ drużyny przeciwko Sandecji?
- Każdy punkt cieszy, ale u siebie powinniśmy wygrywać. Pierwszą połowę zepsuliśmy. W drugiej wyrównaliśmy, cieszmy się z tego, co mamy. Myślę, że następne mecze zagramy już lepiej - przyznał 19-latek.
Mimo pozytywnych opinii na swój temat Nalepa zachowuje "zimną głowę". Nie podpala się, gdyż jak twierdzi ma jeszcze sporo do poprawy w swojej grze.
- Każdy piłkarz ma taki moment w karierze, że znajdzie się w dołku. Nie jestem typem piłkarza, który po jednym, dwóch dobrych meczach zacznie odpuszczać sobie na treningach. Cały czas będę dążył do samodoskonalenia, żeby grać lepiej i lepiej dla tego klubu i drużyny. Chcę grać na jak najwyższym poziomie. Nie ukrywam, że występy w Arce były jednym z moich marzeń. Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie negatywny "młodzieńczy syndrom" - zauważył ze śmiechem młody pomocnik.
- Mamy w drużynie wielu dobrych piłkarzy jak Bartek Ława, Antek Łukasiewicz i powinienem się cieszyć, że mogę grać choćby pół meczu - dodał Nalepa.
Polska, zagranica, peryferia futbolu - wielki exodus w Arce