Piotr Wiśniewski: Doszło do niezłego paradoksu. Mecz z Pogonią Siedlce urósł do rangi bardzo ważnego spotkania dla Arki.
Grzegorz Niciński: W naszej sytuacji każdy mecz jest ważny. Chcemy w końcu przełamać naszą złą passę, chcemy zagrać dobry mecz.
Jak w takim razie przełamać złą serię Arki? Nad czym w głównej mierze pracował pan z zespołem w tygodniu meczowym?
- Pogoń nie otworzy się z nami. Jak większość drużyn w I lidze nastawi się na grę z kontrataku. My z kolei musimy tak prowadzić grę, aby nie dać się zaskoczyć i wypracować takie okazje, aby co najmniej jedną z nich wykorzystać. Kluczem będzie prowadzenie gry i stwarzanie sytuacji. Trzeba dać szansę bramkarzowi rywala na pomyłkę. Tylko poprzez dobrą i konsekwentną grę całej drużyny możemy myśleć o trzech punktach.
Dobrym materiałem dla Arki mógł być mecz Polska - Niemcy. Polacy mieli tylko dwie sytuacje, obie wykorzystali, przy pierwszej bramce zmusili Manuela Neuera do błędu.
- Zgadza się. Tak padają właśnie bramki. Gdy nie strzelasz, nie masz szans na bramkę. My jesteśmy żywym przykładem na to, jak traci się gole po rykoszecie czy uderzeniu z dalszej odległości. Przeciwnik strzela z 20-40 metrów, wydaje się, że jest to łatwa piłka, tymczasem jest z tego bramka.
W czym należy upatrywać optymizm przed sobotnim meczem?
- Trzeba w nas wierzyć do końca. Zawiedliśmy i nikt od tego stwierdzenia nie ucieka. Jeżeli przez kilkanaście kolejek zawodziliśmy, to teraz możemy to zmienić. Jesteśmy podrażnieni. Mobilizacja w naszych szeregach jest wielka. Potrzebny nam taki mecz, w którym to, co stworzymy, zamienimy na bramkę. I otworzymy wynik meczu. Do tej pory to my musieliśmy gonić. Nie radziliśmy sobie z nerwami. Powinniśmy dobrze wejść w mecz, szybko zdobyć gola i kontrolować spotkanie.
Zabezpieczyć także tyły, bo gra w obronie nie wygląda za dobrze.
- To jest nasza spora bolączka. Straciliśmy dużo głupich bramek, które wynikały z błędów indywidualnych. Dlatego atakując, nie możemy dać się skontrować, nadziać się na szybki atak czy stały fragment gry. Pokazał to mecz z Wigrami Suwałki. Rzut rożny i zbyt łatwo stracona bramka. Za dużo tego.
Co można powiedzieć o Pogoni oprócz tego, że jest beniaminkiem?
- Mamy na ich temat odpowiednie materiały. Znamy dobrze walory Pogoni, w której występują zawodnicy ograni na boiskach I ligi, jak Maciej Tataj czy Bartosz Tarachulski. "Tarantulę" [Tarachulski - przyp. red.] pamiętam jeszcze z boiska. Według mnie to bardzo ciekawy zespół.
Ma pan spory problem w ataku. Kontuzjowani są Paweł Abbott, Jacek Kusiak, Michał Szubert.
- Ale gra ofensywna nie opiera się tylko na napastnikach. Bardzo liczę na pomocników, a przede wszystkim na cały zespół, który będzie dobrze funkcjonował i stwarzał sytuacje dzięki skrzydłowym.
Jak Grzegorz Lech przyjął gwizdy kibiców w meczu z Wigrami Suwałki, a potem ławkę rezerwowych z Druteksem Bytovią Bytów?
- Grzesiek jest w trudnej sytuacji, mimo to na treningach zachowuje się jak profesjonalista. Brakuje mu tej jednej małej iskierki w postaci bramki. Wtedy wszystko załapie i tego mu życzę. Chcemy mu pomóc. To jednak nie tak, że tylko Grzesiek zawodzi. Zawodzi cały zespół, a cała uwaga skoncentrowała się na Grześku Lechu. Wierzę w niego. Myślę, że poradzi sobie z tym dobrą grą.
Akurat pan jest dobrym przykładem tego, jak strzelać. Drużyna Nadmorskiej Ligi Szóstek, w której pan gra, kontynuuje świetną passę w Pucharze Polski, a Grzegorz Niciński z ośmioma bramkami zmierza po koronę strzelców.
- To fajna przygoda, która rozpoczęła się dość przypadkowo. Zaczęło się od tego, że stwierdziliśmy z chłopakami, iż warto spróbować swoich sił i sprawdzić się. Nie myśleliśmy, że zajdziemy tak daleko. Piąta runda kosztowała nas dużo zdrowia, ale radzimy sobie. W ostatnim meczu dobrze wypadł nasz bramkarz Jarek Krupski [trener bramkarzy Arki Gdynia]. Dobrze grał Darek Dźwigała [były szkoleniowiec żółto-niebieskich]. Dla nas to bardziej zabawa. W tym roku czeka nas jeszcze runda. Przygoda wciąż trwa. Sam nie wiem, kiedy się skończy. Myślę, że na
Stadionie Narodowym nie zagramy, ale można fajnie spędzić czas, grając w piłkę dla przyjemności. Nasze mecze ogląda wielu znajomych. Jesteśmy już po czterdziestce, a bawimy się piłką.
A nie korci, żeby wejść na prawdziwe boisko?
- Nie. Człowiek już dojrzał. Nie chciałbym już próbować grać w profesjonalnej piłce. Mogę się jedynie pobawić amatorsko. A jeszcze do tego osiągnąć dobry wynik, strzelić bramki, fajna sprawa.
SYTUACJI W ARCE WINNA JEST JEDNA OSOBA - DYREKTOR SPORTOWY