- Dzięki Bogu w końcu strzeliłem - mówił rozradowany da Silva, który ostatni raz z bramki w lidze cieszył się... 24
sierpnia 2013 roku. Po drodze był jeszcze co prawda gol z Miedzią
Legnica w ćwierćfinale Pucharu Polski, ale to nie zmienia faktu, że tak długi okres bez gola nie jest komfortowy dla ofensywnego piłkarza.
- Jednak nie moja bramka jest najważniejsza, tylko radość z wygranej. Jestem bardzo zadowolony z
gry zespołu. Od początku meczu byliśmy czujni, graliśmy agresywnie - przyznał Brazylijczyk.
- Do tego meczu byliśmy dobrze przygotowani. Gospodarze próbowali grać piłką, a my ich ładnie skontrowaliśmy. To był nasz bardzo dobry mecz. Stworzyliśmy dużo sytuacji. Wygraliśmy zasłużenie - podkreślił 30-letni zawodnik. I dodał, że ostatnie mecze (także 1:0 z Chrobrym
Głogów) każą z nadzieją patrzeć w przyszłość.
- Czarna seria poszła już chyba w zapomnienie. Mam nadzieję, że teraz nasza gra będzie wyglądała coraz lepiej, a punkty będziemy zdobywać w każdym spotkaniu - cieszył się strzelec bramki numer dwa w meczu z Olimpią.
W drugiej połowie Olimpia mocno przycisnęła, a jej ataki przybrały na sile, gdy boisko z powodu czerwonej kartki musiał opuścić Alan Fialho.
- Od samego początku było ciężko, to co dopiero gdy graliśmy o jednego mniej. Musieliśmy jeszcze więcej biegać na boisku. Wiedzieliśmy, że do końca spotkania Olimpia będzie grała pressingiem. To oni byli faworytem. Ale się udało - przyznał da Silva.
SYTUACJI W ARCE WINNA JEST JEDNA OSOBA - DYREKTOR SPORTOWY