Gee był w tym sezonie największą gwiazdą Prokomu, w meczach Euroligi jego średnie to 11 pkt. i 6,3 zbiórki, a w lidze VTB - 18,5 pkt. i 9,8 zbiórki. Ale we wtorek Amerykanin niespodziewanie opuścił Gdynię. Wyjechał z Polski po kryjomu, nic nikomu nie mówiąc, a już po wyjeździe napisał tylko SMS do swoich kolegów z zespołu i trenera Tomasa Pacesasa.
Trojmiasto.sport.pl dotarło do treści tej wiadomości. Gee napisał: "Chciałbym podziękować za wszystko, za częste rozmowy. Przepraszam, że nie wszystko wyszło tak, jak planowaliśmy, ale musiałem wyjechać. Lokaut w
NBA zbliża się do końca i myślę, że będzie najlepiej, jeśli wrócę do domu i przed startem ligi pomogę trochę rodzinie. Mam nadzieję, że klub nie będzie mi robił problemów z rozwiązaniem kontraktu".
W Prokomie twierdzą, że jeszcze nie wiedzą, jak zareagują. - Musimy się spokojnie zastanowić, bo na razie jesteśmy w szoku. W tak przedziwnych okolicznościach straciliśmy gracza, wokół którego budowaliśmy cały zespół - mówi prezes klubu Przemysław Sęczkowski.