Hrycaniuk i Łapeta grali razem w Prokomie przez cztery sezony, wywalczyli wspólnie cztery mistrzostwa Polski. Często byli zmiennikami innych, bardziej doświadczonych i ogranych w Europie centrów, ale już w poprzednim sezonie byli jedynymi środkowymi w zespole. Przez cztery lata różnie układała się ich rola w zespole, raz w pierwszej piątce wychodził Hrycaniuk, innym razem był to Łapeta (choć było to raczej zagranie taktyczne), ale ogólnie mocniejsza była na pewno pozycja tego pierwszego, który z roku na rok czynił coraz większe postępy.
Co ciekawe, po poprzednim sezonie Hrycaniuka chciał zatrudnić właśnie Stelmet. Ale choć środkowy reprezentacji Polski dostał z Zielonej Góry atrakcyjną ofertę finansową, odrzucił ją. Bo najpierw chciał wyjechać za granicę, a potem wybrał ofertę przedłużenia umowy z Prokomem.
Zastal, kiedy tylko upadły rozmowy z Hrycaniukiem, zaczął negocjacje z Łapetą i tym razem dość szybko zakończyły się one powodzeniem. Ale w niedzielę w
Gdyni szefowie klubu z Zielonej Góry mogli się przekonać, jak wiele dzieli obu koszykarzy.
Hrycaniuk i Łapeta zaczęli mecz w wyjściowych składach, a środkowy Prokomu od pierwszych minut ogrywał swojego kolegę i rywala. Zresztą nie tylko jego. Kiedy na boisku pojawiali się Piotr Stelmach czy tym bardziej Milos Lopicić lub kiedy przy Hrycaniuku zostawał Oliver Stević, koszykarz Prokomu nie miał dla nich litości.
- Trochę punktów rzuciłem, ale nie byłoby ich bez wspaniałych podań
Łukasza Koszarka i Jerela Blassingame'a - ocenia Hrycaniuk, który zdobył 21 pkt., trafił 7 z 8 rzutów, miał pięć zbiórek.
Ocenia skromnie, zwłaszcza, że nie brakowało akcji, kiedy sam efektownie rozpychał się pod koszem, przestawiał rywali i zdobywał punkty.
- Wysocy Prokomu zrobili nam zdecydowanie za dużo krzywdy. Musimy nad tym popracować, ja sam muszę to poprawić - przyznał Łapeta, który miał 5 pkt. i w 22 minuty oddał tylko jeden rzut z gry!
W drugiej kwarcie Hrycaniuk rzucił dziewięć pierwszych punktów swojego zespołu, a w trzeciej - sześć pierwszych. W ostatniej kwarcie już nie punktował, ale miał kłopoty z faulami, a poza tym wtedy pod koszem świetnie grał inny środkowy Prokomu - Rasid Mahalbasić, który też łatwo ogrywał Łapetę i innych wysokich Stelmetu.