Wygląda na to, że w
Sopocie poważnie traktują rozgrywki, które poza prestiżem gwarantują niewiele. Ciężko przecież oczekiwać, aby w dzisiejszych czasach szczyt szczęścia dostrzegać w statuetce czy pucharze.
- Skoro kluby poważnie podchodzą do Pucharu Polski, to można wymagać od organizatora, aby uczynił to samo. Uważamy te rozgrywki za prestiżowe i wiemy, że także lidze zależy na tym, aby z roku na rok znaczyły one coraz więcej - mów wiceprezes Trefla Marcin Kicior.
Jego drużyna pokonała w ćwierćfinale Energę Czarni
Słupsk 86:70. W Final Four, który odbędzie się w weekend w Zielonej Górze, los zestawił Trefla z Turowem. Zgorzelczanie pokonali w ćwierćfinale Asseco Prokom
Gdynia 85:70, czym pozbawili kibiców z Trójmiasta przyjemności podziwiania po raz pierwszy w tym sezonie derbów. Prokom, który w
Zgorzelcu pojawił się bez swoich liderów Donatasa Motiejunasa i Jerela Blassingame'a oraz trenera Tomasa Pacesasa, dyktował warunki rywalom jedynie w pierwszej kwarcie. Później wicemistrzowie Polski rozmontowali mistrzów.
Za Treflem przemawiają dwa poprzednie mecze z Turowem. W sezonie zasadniczym sopocianie wygrali 86:83 i 87:86. Do tego ponownie o obliczu zespołu decyduje Łukasz Koszarek. Rozgrywający Trefla w meczu z Czarnymi wykonał dwie kluczowe akcje, które odebrały gościom ochotę do gry.
Wygląda też na to, że władze ligi będą chciały w jakiś sposób zmotywować drużyny do zwycięstwa w PP. Nie będzie to jednak nagroda pieniężna, która w zeszłym roku wynosiła 70 tys. zł.
- Jeżeli zwycięzca wyrazi chęć, to zarekomendujemy go do PZKosz. jako kandydata do gry w europejskich pucharach - mówi prezes Polskiej Ligi Koszykówki Jacek Jakubowski.
Początek meczu Trefl - Turów w sobotę o godz. 16.30 (transmisja w plk.pl). W drugim półfinale zmierzą się gospodarz Final Four, czyli Zastal, oraz Śląsk
Wrocław. Finał odbędzie się w niedzielę o godz. 16.30 (transmisja w TVP Sport).