O tym, że Dylewicz prawie na pewno opuści zespół Trefla, było już wiadomo od wielu tygodni. Kiedy sopocki klub zakontraktował Pawła Leończyka, stało się to przesądzone. "Dylu" łączony był głównie ze Stelmetem i Turowem. Wylądował jednak w
Zgorzelcu.
- Byłem święcie przekonany, że będę zawodnikiem w
Zielonej Górze, lecz warunki zaproponowane przez klub były daleko odbiegające od tych sprzed pół roku. W tym samym czasie pojawiły się oferty od innych agentów,
gry we Włoszech i Niemiec oraz z Turowa
Zgorzelec. Zaproponowałem Stelmetowi swoje warunki. Agent powiadomił mnie, że zostały one wstępnie zaakceptowane. Jednak w wyznaczonym terminie nie doszło do zrealizowania i podpisania kontraktu - mówi 33-letni koszykarz w rozmowie z portalem
SportoweFakty.pl.
Ikonę Trefla zamiast występów na parkietach Euroligi czeka rywalizacja w Lidze VTB.
- W ostatnich latach Turów zawsze bił się o wysokie cele. Do tego jest liga VTB, która może być ciekawym przeżyciem po EuroCupie. Nie jest to co prawda Euroliga, ale uważam, że Turów w kolejnym sezonie będzie bardzo groźny. Liczę na to, że pozostanie Michał Chyliński, co byłoby podstawą do tworzenia bardzo silnego zespołu - wyjaśnia Dylewicz, podkreślając swoje przywiązanie do żółto-czarnych barw.
- Przez całą swoją karierę byłem i jestem wierny jednemu klubowi i mam nadzieję, że swoją karierę zakończę w Treflu
Sopot - dodaje nowy zawodnik PGE Turowa.