Rok 2012 to dla Jonassona jedno wielkie pasmo kontuzji. Od samego początku sezonu Szwed miał kłopoty ze zdrowiem, przez co w większości spotkań startował z drobniejszym bądź poważniejszym urazem. Nie inaczej było w niedzielę, w rewanżowym spotkaniu barażowym o utrzymanie w Enea Ekstralidze. Jonasson mocno poobijał się w pierwszym spotkaniu z Betardem, ale zdecydował się na start w spotkaniu w Gdańsku. Szwed przeliczył jednak swoje siły, bo w spotkaniu z wrocławianami był jedynie statystą. Ostatecznie mecz zakończył z dorobkiem zaledwie jednego punktu.
- Nie chodzi o to, że nie miałem siły. Wiele razy zaciskałem zęby i jechałem mimo bólu, ale tym razem problem leżał gdzie indzie. Wchodząc w wiraż dostawałem zawrotów głowy, istny helikopter. Nie wiedziałem co się dzieje. Mogę jedynie przeprosić kibiców, jestem strasznie rozgoryczony tym, że ich zawiedliśmy - tłumaczy Jonasson na łamach portalu
trojmiasto.pl.
Mimo słabszej postawy w dwóch meczach barażowych (w sumie Jonasson w dwóch spotkaniach przywiózł dla Lotosu Wybrzeże tylko dwa punkty) Szwed był obok Nickiego Pedersena najskuteczniejszym żużlowcem gdańskiego zespołu. Jonasson z pewnością mógłby w przyszłym sezonie znaleźć zatrudnienie w którymś z klubów esktraligowych, ale Szwed deklaruje, że chciałby zostać w gdańskim zespole na kolejny sezon.
- Wiadomo, że negocjacje przed sezonem wyglądają różnie, ale najchętniej w ogóle bym się stąd nie ruszał. Jazda w I lidze naprawdę nie stanowi dla mnie problemu. Wybrzeże to świetnie funkcjonujący klub, a Gdańsk to wspaniałe miasto. Cieszę się, że mam tu swoje miejsce i nie chcę tego zmieniać - deklaruje Jonasson.