Jonasson w rozmowie z
gazetą Expressen przyznaje, że jest na skraju bankructwa, a gdyby nie pomoc indywidualnych sponsorów nie miałby za co wrócić do domu po niedzielnym meczu Enea Ekstraligi z Unią Leszno (relacja
TUTAJ).
- Oni mnie po prostu olewają. Przestaję już wierzyć, że uda mi się wyciągnąć od nich choć część pieniędzy. Muszę jednak jakoś płacić rachunki, a cała ta sytuacja jest gówniana. Szanuję polskich fanów, ale klub swoją postawą udowadnia, że nie szanuje mnie - piekli się Jonasson i grozi, że dopóki nie odzyska choć części pieniędzy, w barwach gdańskiego zespołu już nie pojedzie.
Według niego Wybrzeże, które ma ogromne problemy finansowe, zalega mu już milion koron, czyli ok. 500 tys. zł. Szwed obawia się, że klub może w najbliższym czasie zbankrutować, a on już nigdy nie odzyska swoich pieniędzy.
RYK SILNIKÓW, DOOKOŁA ŻUŻEL, TWARDZI ZAWODNICY - TO PRZYCIĄGA PIĘKNE KOBIETY