Mimo porażki 0:3 w pierwszym meczu u siebie, nadzieja na przeskoczenie Legii pojawiła się zaraz po zakończeniu spotkania. Władze Gryfa złożyły bowiem do PZPN protest. Zapytały w nim, dlaczego w protokole meczowym w wyjściowym składzie Legii znalazł się Jakub Rzeźniczak, który w ogóle nie pojawił się na murawie, a czemu zagrał za to Artur Jędrzejczyk, pierwotnie wpisany jako rezerwowy. Niedopełnienie formalności mogło przynieść walkower dla Gryfa, z 0:3 zrobiłoby się 3:0, a takiego wyniku można by bronić.
Gryf zarzekał się jednak, że walkowera wcale nie chce.
- Chodzi o wyjaśnienie sytuacji i pokazanie, że przepisy obowiązują wszystkich, także tych wielkich - tłumaczy prezes Gryfa Rafał Szlas.
Innego zdania był jednak Wydział Gier PZPN, który w poniedziałek protest Gryfa odrzucił i utrzymał wynik pierwszego spotkania.
- Czyli nic się nie zmieniło, nadal do awansu potrzebujemy na Łazienkowskiej czterech goli - żartuje Szlas.
Szanse Gryfa, jeśli w ogóle można o takich mówić, są jednak minimalne. Drużyna Macieja Skorży wiosną prezentuje się świetnie, choć obraz pięciu kolejnych meczów bez straconej bramki (przy 10 strzelonych) burzą nieco derby
Warszawy, w których Legia po słabym meczu bezbramkowo zremisowała z Polonią. W PP na Legię nie ma jednak mocnych. Trzy mecze - trzy wygrane. Bramki 10:1.
Czy jednak III-ligowcowi pozostaje walka tylko o honor?
- Chłopakom kolana na pewno się nie ugną, oni na taki mecz, na takim stadionie, przy tylu kibicach, czekali całe życie - podkreśla Szlas. - Tej wspaniałej przygody nigdy nie zapomną, a dla wielu z nich to spotkanie będzie być może trampoliną do prawdziwej kariery.