Gryf to największa rewelacja obecnej edycji Pucharu Polski. Podopieczni Grzegorza Nicińskiego wyeliminowali m.in. zespoły z ekstraklasy Koronę
Kielce i Górnika
Zabrze, a w ćwierćfinale dzielnie walczyli z Legią
Warszawa. U siebie wejherowianie co prawda przegrali 0:3, ale w rewanżu w stolicy długo prowadzili 1:0 (po golu Tomasza Kotwicy) i dopiero w doliczonym czasie gry stracili wyrównującą bramkę. Remis 1:1 i tak był gigantyczną sensacją, dlatego prezes Gębarowski nie zawahał się po raz kolejny sięgnąć do kieszeni. Po meczu z Koroną wypłacił piłkarzom do podziału 50 tys. zł, po pokonaniu Górnika 60 tys. zł, tym razem, mimo, że zespół odpadł z rozgrywek, zawodnicy wzbogacą się o kolejne 100 tys. zł.
- Po meczu, na którym oczywiście byłem obecny, zszedłem do szatni, pogratulowałem chłopakom i trenerowi Nicińskiemu wspaniałej postawy, trochę się razem pobawiliśmy i pośpiewaliśmy - mówi w rozmowie z trojmiasto.sport.pl prezes Gębarowski. - No i poinformowałem ich, że mimo odpadnięcia z Pucharu Polski należy im się specjalna premia: 100 tys. zł. Siedząc na trybunach pięknego stadionu w Warszawie byłem z nich dumny, po meczu zebrałem zresztą dużo gratulacji od miejscowych działaczy. A gdyby przy stanie 1:0 Fidziukiewicz wykorzystał sytuację sam na sam... Ale nie mam do niego pretensji, nie tacy jak on marnowali podobne szanse. Przecież w Warszawie mieliśmy przegrać 0:10 czy 0:12, a byliśmy o krok od zwycięstwa. I to pomimo tego, że Legia zagrała w najsilniejszym składzie - podkreśla prezes Gębarowski.
Teraz celem Gryfa jest awans do II ligi (obecnie Gryf zajmuje 3. miejsce w tabeli ze stratą 4 pkt do lidera Kotwicy
Kołobrzeg).
- Stać nas na to, gdyby jeszcze miasto bardziej włączyło się w pomoc dla klubu... Na razie nie odczuliśmy w najmniejszym stopniu tego, że wspaniałymi występami w Pucharze Polski zrobiliśmy dla Wejherowa coś ważnego. Jakaś pozorna pomoc była [50 tys. na promocję spotkania], ale sam fakt, że sesja rady miasta została wyznaczona w godzinie pierwszego meczu w Wejherowie i radni nie mogli obejrzeć spotkania mówi wiele. Cóż, musimy sobie radzić sami - zaznacza prezes Orleksu.