Zaangażowanie Kaliniczenki (pisaliśmy o tym
TUTAJ) ma być lekarstwem na kłopoty, które ostatnio trapią Rogowską. Sopocianka od dawna jest wyraźnie bez formy. Całkowicie zawaliła występ na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Na początku 2013 roku jej występy też nie powalają na kolana. Rogowska wygrała co prawda
mityng w Dreźnie z przyzwoitym rezultatem 4,63 ms, ale już w
Doniecku nie zaliczyła żadnej wysokości. Także na
mityngu Pedros Cup w Bydgoszczyudało się jej pokonać poprzeczkę zawieszoną zaledwie na 4,40 m.
Zdaniem Romana Danikiewicza, który współpracuje z polskim mistrzem świata Pawłem Wojciechowskim, Rogowska wraz z jej obecnym trenerem Jackiem Torlińskim zbyt duży nacisk położyli na przygotowanie motoryczne.
- Ania nie umie współpracować z tyczką. Powstała sytuacja podbramkowa, bo trzeba teraz wyeliminować złe nawyki techniczne. Ania nie "nawija" się odpowiednio na tyczkę i brakuje jej czasu na wykonanie decydującego półobrotu przed poprzeczką - wyjaśnia Danikiewicz w rozmowie z
Przeglądem Sportowym. - Mimo wszystko uważam, że ma nadal ogromne możliwości. Tylko pomagający jej obecnie trener Kaliniczenko musi solidnie nad nią popracować - dodaje.
Rogowska zabrała się ostro do pracy pod okiem byłego opiekuna Pyrek. - Współpraca układa się doskonale. Udało mi się skoczyć 4,65 m ze skróconego rozbiegu, co oznacza poprawienie rekordu życiowego o 10 centymetrów - wyjaśnia Rogowska. Symptomy poprawy formy sopocianki być może uda się dostrzec już podczas czwartkowego mityngu w Sztokholmie. Docelową imprezą dla tyczkarki SKLA
Sopot w sezonie halowym będą mistrzostwa Europy w Goeteborgu, które rozpoczynają się
28 lutego.
Więcej w
Przeglądzie Sportowym