Kacper Suchecki: Skąd u młodego Miki pomysł na zostanie siatkarzem. Chyba że plan w dzieciństwie był inny?
Mateusz Mika: - Od zawsze lubiłem sport. Najpierw była
piłka nożna, później koledzy namówili mnie na siatkówkę, spodobało mi się i tak już zostało.
Wszyscy zatem powinni dziękować pana znajomym. Jaki był pierwszy lub najprzyjemniejszy SMS po wygranym finale z Brazylią?
- Było sporo SMS-ów z gratulacjami. Każdy z nich był dla mnie bardzo miły i za wszystkie dziękuję.
Po finale z Brazylią rozdzwoniły się telefony z propozycjami hiperkontraktów w najlepszych klubach na świecie czy zostaje pan wierny gdańskiej drużynie?
- Nie, na najbliższy sezon obowiązuje mnie kontrakt z Lotosem Treflem
Gdańsk i to z tą drużyną wiążę swoją najbliższą przyszłość.
Właśnie w Gdańsku z pewnością otwierają szampany, że mają w drużynie nie dość, że mistrza świata, to jeszcze gwiazdę tego turnieju.
- Oczywiście otrzymałem gratulację od ludzi związanych z klubem. Cieszę się, że udało nam się na mistrzostwach zdobyć złoty medal, ale teraz nadchodzi czas na ligę i mam nadzieję, że w tym sezonie uda nam się dobrze zaprezentować, osiągnąć pewne cele, które sobie założymy w drużynie i że przyjdzie czas na nowe świętowanie.
Skąd się wziął pomysł przejścia właśnie do Gdańska?
- Wybór był dobrze przemyślany. Była to według mnie najbardziej interesująca oferta, jaką dostałem po poprzednim sezonie. Mamy szansę być dobrą drużyną i powalczyć w lidze o jak najwyższe miejsce, bo są ku temu możliwości. Poza tym miałem już okazję grać wcześniej w Gdańsku, więc znam już trochę klub, ludzi z nim związanych i miasto.
Francja to dobre miejsce na odbudowanie? Słyszałem, że trafiając do klubów w tamtym kraju, jest mała szansa, aby powrócić do wielkiej siatkówki. Panu się udało.
- Francuska liga jest bardzo wyrównana, nie ma miejsca na to, żeby w jakichś meczach choć na chwilę odpuścić. Poziom rozgrywek stoi na dobrym poziomie. Poza Francuzami jest tam sporo obcokrajowców, ze względu na to, że nie ma tam limitów. Na pewno nie jest tak, że po sezonie spędzonym tam zawodnicy są gorsi albo na tym samym poziomie, co przed przyjściem. Ja osobiście sporo wyniosłem z tych rozgrywek.
Chyba najbardziej pomógł Philippe Blain? Spodziewał się pan, że z Montpellier trafi do reprezentacji Polski? Niezłe zrządzenie losu?
- Pamiętam, kiedy dowiedziałem się, że Philippe będzie pracował z kadrą. Było to dla mnie spore zaskoczenie i faktycznie dość duże zrządzenie losu. Ale w trakcie sezonu starałem się nie myśleć o tym, że codziennie obserwuje mnie trener kadry. Mieliśmy swoje cele i swoje zadania w klubie. Na pewno Philippe pomógł mi trochę inaczej spojrzeć na siatkówkę, niż miałem to w głowie przed przyjściem do Montpellier. Cieszę się, że mogłem z nim spędzić ten ostatni sezon w klubie.
Jakie plany przed startem ligi?
W weekend mamy turniej w Murowanej Goślinie, później trochę czasu na treningi i zaczynamy ligę.