Do ćwierćfinałowego spotkania z Transferem gdańszczanie przystąpili po dwóch z rzędu porażkach w lidze - 0:3 z AZS
Częstochowa i 2:3 z BBTS Bielsko-Biała. I mimo przegranego pierwszego seta w kolejnych to drużyna Andrei Anastasiego była górą. W drugim i czwartym secie gdańszczanie pozwolili rywalom na zdobycie zaledwie 13 punktów. Dzięki wygranej Lotos Trefl po raz pierwszy w historii klubu awansował do Final Four.
- Co prawda grałem już kilka razy w finale Pucharu Polski, ale teraz jest nowe rozdanie i nie myślę o tym w jednostkowych kategoriach. Wszyscy tworzymy nową historię Lotosu Trefla. Bardzo cenię sobie walkę o Puchar Polski, ten finał traktuję, jakby był to mój pierwszy - mówił Gacek.
- Wierzę, że swoim doświadczeniem pomogę kolegom. Zresztą, nie jestem w tym odosobniony, bo w zespole mamy też kilku innych doświadczonych zawodników. Cieszy to, że z Transferem graliśmy swoją
siatkówkę. Wróciliśmy do dyspozycji sprzed kilku tygodni. Pierwszy set był nerwowy, ale to konsekwencja tego, że bardzo chcieliśmy pokazać, że jesteśmy gotowi. Gdy uspokoiliśmy głowy i zaczęliśmy się trzymać taktyki, to pokazaliśmy, że jesteśmy lepszym zespołem - podkreślił libero Lotosu Trefla.
Zapytany o to, czy poprzednie porażki świadczyły o kryzysie gdańszczan, Gacek odpowiedział: - Zwycięstwa budują. Broń Boże, nie chcemy zamykać ust krytykom. Kibice mają prawo do swojej oceny. W dwóch gładko przegranych meczach nie prezentowaliśmy się zbyt dobrze, więc takie zarzuty są zrozumiałe. Nie uprawiamy sportu od dziś. Krytyka zawsze była, bo jest częścią sportu i
siatkówki. Cieszymy się, że wróciliśmy na właściwe tory.
TRÓJMIEJSCY SPORTOWCY W SOCIAL MEDIACH