- To dla mnie bardzo ważny moment. Czuję się po tym meczu jakbym odmłodniał o kilka lat. Jestem bardzo szczęśliwy, bo to też historyczny moment dla klubu - mówi trener Lotosu Trefla Andrea Anastasi.
Z przytupem Lotos Trefl
Gdańsk zaczął pisać historię swoich występów w
Lidze Mistrzów. Odprawienie z kwitkiem Vojvodiny Nowy Sad, czyli pewne zwycięstwo 3:0 to podstawowy powód, by tak mówić.
- Ważne, że mój zespół zagrał niesamowicie. Mieliśmy świetny blok i obronę. Świetnie wystartowaliśmy. Mamy bardzo dobrych zawodników, spory potencjał, dobry początek - możemy zrobić spore rzeczy w tym sezonie - twierdzi Włoch.
Gdańszczanie imponowali w tym spotkaniu na każdym polu. Oprócz wielu heroicznych obron i skutecznych bloków, żółto-czarni mieli w swoich szeregach zabójczo skutecznego Mateusza Mikę oraz minimalnie gorszego Murphy Troya. Ta mieszanka pozwoliła na zepchnięcie rywala do głębokiej defensywy w każdym secie. Teraz Lotos Trefl czeka w Lidze Mistrzów wyjazd do Modeny - stron trenera Anastasiego.
- Mecz z Modeną będzie dla mnie wyjątkowy, bez dwóch zdań. Wracam do domu, gdzie na spotkanie przyjdzie sporo moich przyjaciół i rodziny. Jestem przekonany, że zagramy tam z najlepszą drużyną we Włoszech. Tam nie będzie tak łatwo, jak teraz, ale jedziemy zaprezentować dobrą
siatkówkę. Jeśli zagramy jeszcze lepiej niż z Vojvodiną, to z pewnością będziemy mieli szansę na zwycięstwo - przyznaje Anastasi.
Takiego debiutu Lotosu Trefla w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach w Europie mało kto się spodziewał. O ile triumf 3:0 był w zasięgu wyobrażeń, o tyle wygranie w setach do 18, 16 i 19 przerosła najśmielsze oczekiwania. A czego spodziewał się trener gdańszczan?
- Nie wiem sam czego się mogłem spodziewać w tym meczu. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, przede wszystkim mieliśmy świetne liczby w obronie, co pozwoliło nam wygrać tak gładko i łatwo. Nie oczekiwałem niczego, a po prostu skupiałem się na jak najlepszym przygotowaniu drużyny. Jest za wcześnie, by mówić o tym, czy to był najlepszy mecz do tej pory w tym sezonie - kwituje włoski szkoleniowiec.
EKSLUZYWNA ROZMOWA Z ANDREĄ ANASTASIM