Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Jeśli to prawda, to siatkarze Zenitu Kazań dużo poważniej powinni zacząć traktować 1/6 finału Ligi Mistrzów, bo Lotos Trefl ma za sobą fantastyczne spotkanie. Z pewnością nawet tuż po samym losowaniu par pierwszej fazy play-off ani trener Władimir Alekno, ani włodarze klubu z Rosji nie byli najszczęśliwsi. Bo można było przecież trafić lepiej, niż na wicemistrza ligi, która uznawana jest za jedną z najlepszych w Europie. Do tego doszedł jeszcze wspomniany ostatni mecz...
Gdańszczanie grali z rozpędzoną PGE Skrą
Bełchatów. I mało kto spodziewał się tak łatwej przeprawy. Siatkarze Andrei Anastasiego zagrali wręcz wybornie, wygrali 3:0, tracąc najwięcej 20 punktów w secie! To wynik, który dla pozostałych drużyn Plus Ligi pozostaje jedynie w sferze marzeń. Dzięki temu Lotos Trefl wciąż liczy się w walce o złoto na krajowym podwórku.
- Zagrali fenomenalnie w tym spotkaniu, w każdym elemencie. Mam nadzieję, że na podobnym poziomie zagrają z Zenitem w Lidze Mistrzów. Tego im gorąco życzę - mówił po meczu z gdańszczanami środkowy Skry, Andrzej Wrona.
Zenit Kazań to jednak istna konstelacja gwiazd. Podobna do tej z Modeny, z którą Lotos Trefl mierzył się w fazie grupowej. Spójrzmy na kilka nazwisk z tej ekipy: Amerykanin Matthew Anderson, Aleksiej Kuleszow, Jewgienij Siwożelez, Bułgar Teodor Sałparow, Aleksiej Werbow, Maksym Michajłow, znany z chęci gry dla polskiej reprezentacji Kubańczyk Wilfredo Leon czy "ulubieniec" polskich kibiców Aleksiej Spiridonow.
Jest więc kim straszyć. Jak mówi prezes wicemistrzów Polski Piotr Należyty: "Absolutny top topów!". Gdyby zliczyć trofea zdobyte przez poszczególnych zawodników, zapewne kilkukrotnie byłoby ich więcej, niż w przypadku gdańskich siatkarzy.
Zenit to triumfator ubiegłorocznej Ligi Mistrzów. I to w zasadzie powinno wystarczyć za wizytówkę tej drużyny. Przepotężny zespół z Rosji to jednak chyba najlepsze z marketingowego punktu widzenia, co mogło przydarzyć się drużynie Andrei Anastasiego. Jeśli jednak ta realnie myśli o kolejnej fazie play-off, to można było trafić jednak nieco lepiej. Budująca jest natomiast postawa z meczu ze Skrą. Włoski szkoleniowiec po raz pierwszy od wielu tygodni mógł postawić na swoją żelazną szóstkę: Mateusz Mika, Sebastian Schwarz, Marco Falaschi, Murphy Troy, Wojciech Grzyb, Bartosz Gawryszewski i Piotr Gacek na libero.
W starciu z Rosjanami znowu swoją małą konstelacje gwiazd będzie miał do dyspozycji. Małą, lecz jeśli Zenit udałoby się pokonać w Ergo Arenie, to każdy - nie tylko w Polsce - zupełnie pod innym kątem patrzyłby na gdańszczan. A próbkę pokładów możliwości, jakie drzemią w tej ekipie mogliśmy oglądać w miniony weekend. Żółto-czarni z pewnością nie boją się gigantów. Pokonali już przecież DHL Modenę i zmiażdżyli Skrę Bełchatów, która od lat zadomowiona jest wśród potęg europejskiej siatkówki. Niech więc ten sen siatkarski w Trójmieście trwa.
- Przed nami starcie z prawdziwą plejadą gwiazd. Po meczu z DHL-em Modena powiedziałem, że to tak, jakbyśmy wygrali z siatkarską Barceloną. Teraz przed nami jeszcze lepsza drużyna, siatkarski Real Madryt ze swoich najsilniejszych meczów. Starcie z Włochami już jednak pokazało, że z każdym możemy grać jak równy z równym i musimy się bić - mówi Bartosz Gawryszewski, kapitan Lotosu Trefla
Gdańsk.
Mecz z Zenitem Kazań już dzisiaj o 20 w Ergo Arenie, rewanż zaś dwa tygodnie później. W przypadku, gdy oba zespoły wygrają po jednym meczu (i będą to zwycięstwa za tyle samo punktów), o awansie zadecyduje tzw. złoty set.
ROK 2015 W WYKONANIU LOTOSU TREFLA OCZAMI MARCO FALASCHIEGO. "INCREDIBILE!" [PODSUMOWANIE]