W pierwszym meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów Lotos Trefl
Gdańsk nie sprostał gigantowi z Kazania i przegrał u siebie 1:3. Gdańszczan stać było na tylko lub aż wyrwanie jednego seta z rąk ubiegłego tryumfatora tychże rozgrywek. Jednym z najlepszych siatkarzy na parkiecie po stronie rywali był gwiazdor reprezentacji Stanów Zjednoczonych Matthew Anderson. Amerykanin zdobył w całym spotkaniu 13 punktów, w tym jeden blokiem i atakował z 46 proc. skutecznością. Przede wszystkim jednak z nieziemską siłą i precyzją posyłał
piłki w boisko z zagrywki serwisowej.
- Naszym sporym atutem była zagrywka, z którą rywale nie za bardzo sobie radzili. Stwarzało nam to bardzo dużo szans do kontrataku, z których zdobywaliśmy łatwe punkty - mówił po meczu Anderson.
Jednym z nowych graczy w drużynie Zenita jest Rosjanin Alexander Butko, dla którego mecz z Lotosem był dopiero drugim w barwach klubu z Kazania. Mierzący prawie dwa metry rozgrywający nie miał jednak problemów ze zgraniem z partnerami mimo tak krótkiego czasu spędzonego w ekipie ze wschodu.
- Gramy ze sobą dopiero drugi mecz, a nasza współpraca układa się doskonale. Mimo tego, że wygraliśmy wszystko rok temu, to uważam, że Butko sprawi, że wskoczymy na jeszcze wyższy poziom. Mamy najlepszych zawodników na świecie, więc pasuje on do nas idealnie - skwitował
Na krajowym podwórku Zenit nie ma sobie równych. Po piętnastu kolejkach plasuje się na pozycji lidera z ośmioma punktami przewagi nad drugim miejscem. Bilans, iście imponujący, 15-1 mówi sam za siebie o sile rosyjskiego zespołu.
- Wygraliśmy dziś z Lotosem Trefl. Cieszymy się z tego, ale w głowie mamy już następne mecze w rosyjskiej lidze, które również nie będą dla nas łatwe. Mimo dużej przewagi nad resztą stawki musimy być cały czas skoncentrowani. Nasi trenerzy i sztab szkoleniowy dbają o to, byśmy mieli cały czas chłodne głowy - zakończył złoty medalista Ligi Światowej z 2014 roku.