Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
19-letni bramkarz Lechii Gdańsk Wojciech Pawłowski latem przejdzie do włoskiego Udinese lub hiszpańskiej Granady. To nie pierwszy nastolatek, który rusza z polskiej ligi na podbój czołowej ligi europejskiej. Jak radzili (radzą) sobie poprzednicy Pawłowskiego?
Pawłowski to jedna z rewelacji tego sezonu T-Mobile Ekstraklasy. Jeszcze kilka miesięcy temu był w klubowej hierarchii dopiero trzecim bramkarzem, a obecne rozgrywki zaczął jako rezerwowy i to bez większych nadziei na granie. Numerem 1 był bowiem w Lechii Sebastian Małkowski, który miał już za sobą debiut w reprezentacji Polski i kilka udanych meczów w ekstraklasie.
Okazało się jednak, że czas Pawłowskiego nadszedł niespodziewanie szybko. Po zaledwie 8 meczach w ekstraklasie został zauważony przez włoskie Udinese, które postanowiło wykupić go z Lechii. Niewykluczone jednak, że swoją karierę na zachodzie Pawłowski zacznie w hiszpańskiej Granadzie (oba kluby mają tego samego właściciela i swobodnie wymieniają się zawodnikami)
Dziś już mało kto pamięta, że "Franek" zanim stał się postrachem bramkarzy polskiej ligi próbował sił zagranicą. We francuskim Strasbourgu początkowo radził sobie całkiem nieźle. W rezerwach tego klubu bramki strzelał jak nakręcony, rozegrał też 21 meczów w pierwszym zespole, zdobył w nich dwa gole. Potem złapał jednak kontuzję i jego zagraniczna kariera ugrzęzła w mieliźnie już na zawsze. Podczas pierwszej emigracji grał jeszcze w Japonii i francuskich klubach niższych lig, podczas drugiej w angielskim Wolverhampton, hiszpańskich Elche i Tenerife oraz amerykańskim Chicago Fire, ale kibice tych klubów nigdy nie nazwali go "Franek - łowca bramek".
No, ale w międzyczasie stał się legendą polskiej ekstraklasy, która wciąż jest żywa. Do tej pory Frankowski zdobył w niej 156 bramek, jednak wcale nie zamierza na tym poprzestać. Niedawno zapowiedział, że po obecnym sezonie nie zakończy kariery. Bramkarze polskiej ligi, strzeżcie się!
W 1993 roku reprezentacja Polski wywalczyła mistrzostwo Europy U-16, natomiast kilka miesięcy później zajęła 4. miejsce w mistrzostwach świata U-17. Liderem zespołu był właśnie Terlecki - syn byłego reprezentanta Polski Stanisława. Jako rozgrywający rządził i dzielił w środku pola, a jego dobra gra nie uszła uwadze Anderlechtu, który słynął z wyławiania piłkarskich pereł. Terlecki podpisał z belgijskim klubem 4-letni kontrakt (choć wcześniej był o krok od przejścia do Bayernu Monachium). Jednak Terlecki kariery tam nie zrobił.
Do Polski wrócił już po półtora roku nie rozgrywając w barwach pierwszego zespołu Anderlechtu ani jednego meczu. Przez wiele lat grał w klubach łódzkich (najpierw ŁKS, potem Widzew), ale jego talent tak naprawdę nigdy w seniorskiej piłce nie eksplodował. Z każdym rokiem spadał coraz niżej, występował m.in. w Orlenie Płock, Stomilu Olsztyn, Pogoni Szczecin, Radomiaku, Pelikanie Łowicz, a karierę kończył w Milanie Milanówek. Obecnie jest komentatorem telewizyjnym.
Kolejny przedstawiciel "złotej drużyny" z 1993 roku, który bardzo szybko postanowił spróbować swoich sił na zachodzie. To on był zdobywcą zwycięskiej bramki w finałowym meczu mistrzostw Europy U-16 z Włochami, a pokonał wówczas samego Gianluigiego Buffona! Potem kariery obu zawodników potoczyły się zupełnie inaczej...
Wiosną 1994 roku Szulik (na zdjęciu z lewej) wyjechał do francuskiego Saint Etienne, jednak radził tam sobie jeszcze gorzej niż Terlecki w Anderlechcie. Wrócił po zaledwie kilku miesięcy i szybko stał się zwykłym ligowym rzemieślnikiem, na dodatek w rozwoju talentu przeszkadzały mu nieustanne kontuzje. W ekstraklasie zaliczył ponad 150 meczów (w barwach Polonii Warszawa, Stomilu Olsztyn i Górnika Zabrze), potem grał jeszcze w Lechii Gdańsk i... słuch o nim zaginął. Ostatnio odnalazł się w Nowej Soli (tam zaczynał przygodę z piłką), gdzie w tamtejszej Arce pewnie zakończy karierę.
"Złote dziecko" łódzkiej piłki, w barwach ŁKS debiutował w wieku 16 lat, tuż przed 17. urodzinami zdobył pierwszego ligowego gola. Potem w sezonie 1995/96 trafiał do siatki jeszcze 10 razy, zadebiutował w reprezentacji Polski i szybko zwrócił na siebie uwagę zachodnich klubów. Ostatecznie Saganowski wylądował w Feyenoordzie Rotterdam (na zdjęciu pierwszy z lewej, obok jego koledzy klubowi Jerzy Dudek i Tomasz Iwan), ale tam kariery nie zrobił. Zagrał w siedmiu meczach, gola nie strzelił i po kilku miesiącach bez żalu oddany został do HSV Hamburg. Tam grał jeszcze mniej (3 mecze) i szybko wrócił do kraju, oczywiście do ŁKS.
Potem stał się piłkarskim obieżyświatem, zwiedzał kluby w Polsce (Orlen Płock, Odra Wodzisłąw, Legia Warszawa) i w Europie (portugalska Vitoria Guimaraes, francuskie Troyes, angielski Southampton, duński Aalborg, grecki Atromitos), aby teraz walczyć w swoim ukochanym ŁKS o przetrwanie i uratowanie ekstraklasy.
Kiedy w wieku 17 lat młody bramkarz Śląska wyjeżdżał do Niemiec, pewnie w najśmielszych snach nie przypuszczał, że kiedyś będzie zawodnikiem wielkiego Manchesteru United. A jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że w kariera Kuszczaka nie do końca rozwinęła się w sposób jaki wymarzył sobie sam zawodnik. Zagranicą przebywa on już ponad 12 lat, ale podstawowym bramkarzem swojego zespołu był tylko przez jeden sezon: kiedy grał w West Bromwich Albion. W Hercie Berlin, gdzie trafił z Uerdingen, a potem w drużynie "Czerwonych Diabłów" zawsze był tylko rezerwowym.
Niedawno sir Alex Ferguson zapowiedział, że po sezonie Kuszczak na pewno odejdzie z Manchesteru, gdyż klub nie zamierza przedłużać z nim kontraktu. Może to będzie dla już 30-letniego bramkarza nowy impuls.
*6 lutego, godz. 14.30 - poprawione: Kuszczak nie był do West Bromwich wypożyczony z Manchesteru United, tylko poszedł tam prosto z Herthy
Wychowanek Legionovii bardzo szybko poznał smak zawodowego futbolu, bo gdzież nastolatek może przejść prawdziwą piłkarską szkołę jak nie w Anglii. Zderzenie z rzeczywistością było brutalne, ale doświadczenia wyniesione z tamtego okresu mogą się Fojutowi bardzo przydać.
W Boltonie spędził w sumie kilka lat (z przerwami na wypożyczenie do klubów niższych lig), ale w Premier League zagrał tylko w jednym meczu. Swoją karierę musiał odbudowywać w Śląsku Wrocław i robił to na tyle dobrze, że od następnego sezonu wróci na Wyspy - grać będzie w szkockim Celtic Glasgow. Może tam powiedzie mu się lepiej.
Ze wszystkich przedstawionych w tym zestawieniu piłkarzy osiągnął do tej pory najwięcej i pewnie najwięcej osiągnie w przyszłości. No ale nie może być inaczej skoro w wieku 21 lat zostaje się podstawowym bramkarzem Arsenalu oraz jednym z liderów reprezentacji Polski. To jedna z naszych największych nadziei przed Euro 2012, kibice wierzą, że super utalentowany dryblas zamuruje polską bramkę.
Już przerósł swojego ojca Macieja, reprezentanta Polski i wielokrotnego mistrza Polski, ale w przyszłości może osiągnąć więcej niż jakikolwiek polski bramkarz w historii. W jego przypadku, jak mówią Amerykanie, "sky is the limit".
Kiedy wyjeżdżał z Polski był postacią kompletnie anonimową. Wychowanek Orła Mrzeżyno, przed podpisaniem kontraktu z Girondins Bordeaux nie zagrał ani jednego meczu w dorosłej piłce, po wyjeździe do Francji też długo terminował w drużynach juniorskich i rezerwach. W 2009 roku został wypożyczony do Stade Reims. Po dwóch latach na moment wrócił do Bordeaux, zagrał nawet w barwach tego zespołu w dwóch meczach ligowych, aby w listopadzie ubiegłego roku pójść na kolejne wypożyczenie - tym razem do FC Nantes.
W międzyczasie Krychowiak (na zdjęciu z prawej) zagrał w dwóch meczach reprezentacji Polski (debiutował w 2008 roku jeszcze u Leo Beenhakkera). Wcześniej w 2007 roku na mistrzostwach świata do lat 20 zdobył zwycięską bramkę w sensacyjnie wygranym przez Polaków meczu z Brazylią. I to póki co pozostaje jego piłkarską wizytówką.
Jego początek angielskiej przygody przypominał doświadczenia Jarosława Fojuta, na początku też było mu niezwykle ciężko przebić się do składu swojego zespołu. Ale Cywka zacisnął zęby i walczy o swoje miejsce na Wyspach do dzisiaj. W sumie zaliczył już cztery kluby: oprócz Wigan, grał w Oldham, Derby County, a teraz jest piłkarzem Reading.
Najlepsze chwile przeżywał w Derby, gdzie grywał sporo i zdobył nawet cztery bramki w rozgrywkach Championship (I liga). Ostatnio szło mu tam jednak kiepsko i Derby postanowiło się go pozbyć. W obecnycm okienku transferowym Cywka miał oferty z Polski (z Lecha Poznań i Śląska Wrocław), ale zdecydował się na przenosiny do Reading (również klub Championship) gdzie niedawno zadebiutował.
Jego talent objawił się w 2005 roku kiedy jako 18-latek zdobył swoją pierwszą ligową bramkę dla Legii, ale eksplodował rok później podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw Europy do lat 19. Aby zwrócić uwagę mocnych europejskich klubów wystarczył jeden mecz z Belgią, w którym Janczyk zdobył trzy bramki. Kiedy rok później w mistrzostwach świata do lat 20 zdobył trzy kolejne gole, ofert jeszcze przybyło. Wyścig po wychowanka Sandecji Nowy Sącz wygrało CSKA Moskwa, które zapłaciło za Janczyka ponad 4 miliony euro! Tym samym stał się on najdroższym nastolatkiem w historii polskiej piłki.
W Rosji wiodło mu się słabo, przez półtora roku zagrał w 14 meczach, zdobył tylko jedną bramkę. Nieźle spisywał się na wypożyczeniu w belgijskim Lokeren (31 meczów, 14 goli), ale potem było już coraz gorzej. Kolejne wypożyczenia - do belgijskiego Germinalu Beerschot i Korony Kielce - okazały się kompletnymi niewypałami. Obecnie jest zawodnikiem ukraińskiego PFK Ołeksandrija.
Przejście Świerczoka z Polonii Bytom do Bundesligi to jeden z najbardziej zaskakujących transferów ostatnich lat. Młodemu napastnikowi rodem z Tychów do przekonania Niemców do swojej osoby wystarczyła jedna udana runda w I lidze (zdobył 12 bramek)! Co ciekawe był to jego pierwszy kontakt z dorosłym futbolem, wcześniej grał tylko w juniorach i Młodej Ekstraklasie.
Kariera błyskawiczna, pytanie czy Świerczok poradzi sobie w Kaiserslautern? Wejście do zespołu miał niezłe, w dwóch pierwszych meczach od razu zagrał w podstawowym składzie, ale w miniony weekend, w meczu z FC Koeln, wszedł na boisko z ławki rezerwowych. Ciekawe jak jego losy w Bundeslidze potoczą sie dalej.