Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Zobacz słynnych polskich piłkarzy, których synowie poszli w ślady ojców.
Ojciec to wybitny reprezentant Polski (69 występów, 19 goli), legenda Legii Warszawa (choć wychowanek Gwardii) oraz bohater kilku głośnych transferów (grał m.in. w Galatasaray Stambuł, Atletico Madryt, Osasunie Pampeluna czy FC Nantes) i skandali (ostatni mecz w reprezentacji Polski skończył z czerwoną kartką za zdjęcie koszulki w trakcie schodzenia z boiska). Obecnie zajmuje go przede wszystkim działalność polityczna, drugą kadencję zasiada w sejmie z ramienia Platformy Obywatelskiej.
21-letni syn w miniony weekend zdobył swoje dwie pierwsze bramki w ekstraklasie - dla Lechii w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Do gdańskiego klubu Kosecki junior jest wypożyczony z Legii Warszawa, gdzie zabrakło dla niego miejsca w składzie na rundę wiosenną. Pierwsze kroki w piłce stawiał za granicą, tam gdzie akurat występował jego ojciec: we Francji (FC Nantes, Montpellier) oraz USA (Chicago Fire). Wciąż duża nadzieja polskiej piłki.
Ojciec (zmarł kilka tygodni temu) to jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiej piłki. Z reprezentacją Polski (60 występów, 13 goli) zdobywał 3. miejsce na mistrzostwach świata w 1982 roku, z Widzewem Łódź siał postrach w europejskich pucharach. Swoją karierę kończył w Holandii (Feyenoord Rotterdam, Utrecht), gdzie do dziś wspominany jest z rozrzewnieniem.
Syn to największa gwiazda reprezentacji Polski drugiej połowy minionej dekady (w sumie 47 występów, 20 goli). Walnie przyczynił się do awansów biało-czerwonych do mistrzostw świata w 2006 roku, a zwłaszcza Euro 2008. Trzykrotnie wybierany najlepszym piłkarzem roku (2005, 2006, 2007), w pewnym momencie na jego punkcie wybuchła w Polsce "Smolarkomania". Ostatnie lata są już dla niego mniej udane. Wypadł z reprezentacji Polski, a kluby zmienia jak rękawiczki. Obecnie występuje w holenderskim ADO Den Haag.
Ojciec to jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii polskiej ekstraklasy, tytuł mistrza Polski zdobywał z czterema różnymi klubami: Legią Warszawa (dwukrotnie), Widzewem Łódź, Polonią Warszawa oraz Wisłą Kraków. Nie udało mu się jednak zrobić kariery reprezentacyjnej (tylko siedem występów z orzełkiem na piersi).
Syn mimo młodego wieku (22 lata) pod tym względem już ojca przerósł. Młody Szczęsny to podstawowy bramkarz kadry Franciszka Smudy (do tej pory osiem meczów) i jeśli tylko nie dopadnie go pech (odpukać!) będzie strzegł polskiej bramki podczas Euro 2012. Wojciech przebił już ojca także jeśli chodzi o karierę zagraniczną. Nie było to zbyt trudne, gdyż Maciej grał tylko w polskich klubach, za to jego syn od kilkunastu miesięcy jest podstawowym bramkarzem Arsenalu.
Ojciec to jeden z największych talentów w historii polskiej piłki, ale w zrobieniu naprawdę wielkiej międzynarodowej kariery przeszkadzały mu kontuzje... oraz bezkompromisowy charakter. Mógł zagrał na dwóch mundialach, ale w 1978 roku z gry wyeliminował go uraz, a w 1982 roku udział w "aferze na Okęciu" (1980 rok) kiedy stanął w obronie Józefa Młynarczyka (przed wylotem na mecz eliminacji mistrzostw świata z Maltą przybył na lotnisko w stanie wskazującym) i został zdyskwalifikowany. Po tym zdarzeniu do kadry już nigdy nie wrócił, choć miał wówczas raptem 25 lat. Jego dorobek w biało-czerwonych barwach to 29 meczów i 10 goli.
Syn również zapowiadał się na wielkiego piłkarza, ale zgasł jeszcze szybciej niż ojciec. Lider złotej drużyny juniorów, która w 1993 wywalczyła mistrzostwo Europy do lat 16. Od razu po tej imprezie został zawodnikiem Anderlechtu Bruksela, ale tam się nie przebił, potem stał się szarym polskim ligowcem. W reprezentacji Polski zagrał tylko raz.
Ojciec to legenda Wisły Kraków, w latach 70. czterokrotny król strzelców ekstraklasy (w sumie zdobył w niej 154 gole). W reprezentacji Polski nigdy nie był pierwszoplanową postacią, ale pamiętać trzeba, że o miejsce w składzie rywalizował z takimi tuzami jak Włodzimierz Lubański, Grzegorz Lato czy Andrzej Szarmach. Ale i tak rozegrał w niej 34 mecze i zdobył 8 goli.
U Kmiecików jabłko upadło bardzo daleko od jabłoni i syn Grzegorz, nawet w ułamku nie zbliżył się do osiągnięć ojca. Wysoki napastnik grał w ekstraklasie w kilku klubach (GKS Katowice, GKS Bełchatów, Polonia Warszawa, ŁKS Łódź, Zagłębie Sosnowiec, epizod w Wiśle Kraków), ale nigdy nie wybił się ponad przeciętność. W 70 meczach zdobył tylko 12 goli i w wieku 24 lat pożegnał się z najwyższa klasa rozgrywkową. Obecnie występuje w III-ligowej Szczakowiance.
Ojciec to kolejny niespełniony talent. Podobnie jak w przypadku Stanisława Terleckiego kariery zniszczyły mu kontuzje oraz kłopoty pozaboiskowe (niesportowy tryb życia). Grał na dwóch mundialach (1978 i 1982), ale w Argentynie nie był pierwszoplanową postacią, a w Hiszpanii już w drugim meczu odniósł kontuzję i nie zagrał do końca turnieju. W sumie w biało-czerwonych barwach zagrał 29 razy, zdobył 11 goli.
Syn przez moment funkcjonował na poziomie ekstraklasy, ale rozegrał w niej niewiele więcej meczów niż ojciec w reprezentacji Polski (w sumie 34, w Widzewie Łódź, Odrze Wodzisław i Piaście Gliwice). Kiedy zdał sobie sprawę, że w futbolu wielkiej kariery nie zrobi, wrócił do rodzinnego Kraków i obecnie kopie piłkę w II-ligowej Garbarni.
Ojciec był solidnym ligowcem zarówno w Polsce, jak i po wyjeździe do Niemiec, z delikatnymi akcentami reprezentacyjnymi. Był w kadrze na igrzyska olimpijskie w Barcelonie, gdzie prowadzony przez Janusza Wójcika zespół zdobył srebrny medal, potem wystąpił w sześciu meczach seniorskiej kadry, ale były to tylko spotkania towarzyskie. W Bundeslidze grał w barwach FC Koeln, Hannoveru 96 oraz Energie Cottbus.
18-letni syn jest uznawany za jeden z większych talentów piłki... niemieckiej (urodził się w Berlinie). Grał w tamtejszych młodzieżówkach i choć wystąpił również w reprezentacji Polski do lat 18, to wszystko wskazuje na to, że wybierze grę dla reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów. A wszystko przez bierność i opieszałość PZPN, który jest o krok od wypuszczenia z rąk kolejnego piłkarskiego diamentu, który mógłby grać dla Polski. Kobylański jest obecnie piłkarzem Energie Cottbus, niedawno zadebiutował w 2. Bundeslidze.
Para nietypowa bo polska-niemiecka. Ojciec grał w Polsce w barwach Odry Opole, dla której zdobył w ekstraklasie 39 goli. Potem wyjechał do francuskiego AJ Auxerre i na zawsze zapisał się na kartach historii tego klubu. To on zdobył dla Auxerre ostatniego gola w 2. lidze i pierwszego po awansie do ekstraklasy. Nigdy nie zagrał w reprezentacji Polski.
Syn to jedna z największych gwiazd światowego futbolu ostatniej dekady, niestety dla nas reprezentujący Niemcy. Urodził się w Opolu, ale w wieku 9 lat w raz z rodzicami i siostrą wyemigrował za zachodnią granicę. W Niemczech został wyszkolony i dla tego kraju postanowił grać. Z wielkim powodzeniem. W koszulce z czarnym orłem rozegrał do tej pory 114 meczów i zdobył 63 gole. Jest trzykrotnym medalistą mistrzostw świata (raz srebro i dwa razy brąz) i z 14 golami jest drugim pod względem skuteczności na tej imprezie. Więcej bramek zdobył tylko Brazylijczyk Ronaldo (15 goli).
Para jeszcze bardziej nietypowa - ojciec był wybitnym piłkarzem, a syn jest niezłym... sędzią, w tej chwili chyba najlepszym w T-Mobile Ekstraklasie. Ojciec - wychowanek Wisły Kraków - był podstawowym lewym obrońcą "Orłów Górskiego" podczas mistrzostw świata w 1974 roku. W sumie w reprezentacji Polski rozegrał 34 mecze. Obecnie jest kierownikiem obiektu Wisły.
Syn to najzdolniejszy polski sędzia. Ma 31 lat i od kilkunastu miesięcy jest jednym z nielicznych arbitrów T-Mobile Ekstrakalsy, którzy mylą się bardzo rzadko, albo wcale. W tym sezonie poprowadził 12 meczów ekstraklasy (w sumie 22).