Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu miał być nr 1 w bramce Lechii. Życie zweryfikowało jednak plany trenera i samego bramkarza.
W pierwszym poważnym meczu przeciwko Bogdance Łęczna w 1/16 finału Pucharu Polski Małkowski zerwał więzadła w kolanie i musiał pauzować całą rundę jesienną.
Do gry wrócił w zimowym okresie przygotowawczym i powoli dochodził do formy. Szansę na powrót do bramki dostał w meczu z Jagiellonią Białystok w 22. kolejce ekstraklasy. Na boisku wytrwał tylko dwie minuty, bo rozgrzewając się na początku meczu naderwał mięsień uda. W tym sezonie do gry już nie wróci.
Piłkarz, który przyczynił się do awansu Lechii do ekstraklasy, z powodu kontuzji nie miał szans, by w najwyższej klasie rozgrywkowej zaistnieć w gdańskiej drużynie.
Pierwszego urazu nabawił się tuż przed startem sezonu 2008/2009 i choć prawy obrońca Lechii robił wszystko, by wrócić do zdrowia, to na boisku w ekstraklasie w rundzie jesiennej się nie pojawił.
Po przepracowanym okresie przygotowawczym w zimie, na wiosnę Pęczak odzyskał miejsce w składzie, ale tylko na dwa mecze. W drugim swoim występie w meczu z Ruchem Chorzów naciągnął mięsień dwugłowy i znów czekało go kilka tygodni pauzy.
Pęczak zdążył jeszcze wrócić do składu Lechii na mecz z Odrą Wodzisław, ale był to jego ostatni występ w barwach Lechii.
Po tym spotkaniu z drużyny zwolniony został jej dotychczasowy trener Jacek Zieliński, a jego następca Tomasz Kafarski nie widział już dla Pęczaka miejsca w zespole. Po sezonie 2008/2009 Pęczak pożegnał się z gdańskim klubem.
Sezon 2009/2010 miał należeć do niego. Już w poprzednich rozgrywkach środkowy pomocnik Lechii był silnym punktem, a kolejne miały ugruntować jego pozycję jako lidera środka pola gdańskiej drużyny. Potwierdzeniem faktu, że Piątek był naprawdę w świetnej dyspozycji, był mecz na inaugurację sezonu z Arką Gdynia, w którym ówczesny kapitan Lechii zdobył dwa gole. W tym spotkaniu nabawił się jednak pozornie niegroźnej kontuzji kolana. Wydawało się, że pauza potrwa krótko, bo Piątek wrócił do składu Lechii po jednym meczu przerwy. Ale w kolejnym spotkaniu przeciwko Odrze Wodzisław uraz tylko się pogłębił. Piątek wypadł z gry na trzy miesiące i choć zdążył wrócić na końcówkę rundy jesiennej, to po wysokiej formie nie było już śladu.
Na wiosnę Piątek również zmagał się z drobniejszymi kontuzjami i zagrał tylko w trzech meczach w ekstraklasie i dwóch w Pucharze Polski. Po sezonie trener Kafarski uznał, że Piątek nie jest mu już potrzebny w zespole i piłkarz musiał pożegnać się z zespołem.
Litewski lewy obrońca początki w Lechii miał nie najgorsze. Andriuskevicius miał pewne miejsce w pierwszym składzie Lechii i wydawało się, że wyrośnie z niego jeden z lepszych defensorów ekstraklasy. Marzenia o świetlanej przyszłości wybił jednak Andriuskeviciusowi Mariusz Sacha z Cracovii, który brutalnie sfaulował Litwina w meczu szóstej kolejki sezonu 2010/2011. Andriuskevicius z uszkodzonymi więzadłami w rundzie jesiennej już nie zagrał i wrócił dopiero na spotkania wiosenne.
Dyspozycji z początku sezonu jednak nie utrzymał i jego pozycja w gdańskim zespole uległa pogorszeniu. Siłą rozpędu lewy obrońca Lechii zagrał jeszcze w pierwszej połowie sezonu 2011/2012, ale po nastaniu w gdańskim klubie rządów Pawła Janasa, a potem Bogusława Kaczmarka więcej meczów rozegrał w rezerwach i Młodej Ekstraklasie niż w pierwszym zespole. Na początku kwietnia 2013 roku Litwin rozwiązał swój kontrakt z Lechią i nową umowę podpisał w szwedzkim Djurgardens.
W Lechii mógł śmiało mieć przydomek "człowiek-kontuzja". Od początku jego pobytu w gdańskim klubie zmagał się z poważnym urazem kolana. Jeśli Białorusin tylko poczuł się lepiej na tyle, by wrócić do treningów i występów w ekstraklasie, to już za chwilę lądował w gabinecie lekarskim i na długie tygodnie był wyłączony z gry.
Dlatego też w sumie w ekstraklasie w barwach Lechii Sazankow w półtora sezonu na boisku przebywał przez zaledwie 207 minut. W 2012 ostatecznie rozstał się z gdańskim klubem i przeszedł do białoruskiego Dniepra Mohylew.
Ormianin dość długo wymykał się kontuzjom i w sezonie 2010/2011 i 2011/2012 był pewnym punktem Lechii. Pech dopadł go na początku obecnego sezonu. Hajrapetian zdążył co prawda zagrać w trzech meczach biało-zielonych, ale we wrześniowym meczu eliminacji mistrzostw świata przeciwko Bułgarii doznał poważnej kontuzji zerwania więzadeł i do tej pory nie pojawił się na boisku.
Serb to częsty pacjent "szpitala im. Lechii Gdańsk".
Po raz pierwszy w gdańskiej drużynie poważnej kontuzji doznał w spotkaniu przedostatniej kolejki sezonu 2010/2011. Na boisku w Łodzi, w spotkaniu przeciwko Widzewowi, Bajić tak niefortunnie upadł, że zerwał więzadła w kolanie. Operacja i długotrwała rehabilitacja sprawiły, że w kolejnym sezonie na boisku pojawił się dopiero w rundzie wiosennej.
Za kadencji trenera Janasa serbski pomocnik Lechii odzyskał formę i pod koniec rozgrywek stał się ważną postacią w gdańskiej drużynie, która broniła się wówczas przed spadkiem z ekstraklasy.
W nowym sezonie, u trenera Kaczmarka, Bajić był odsunięty na boczny tor i ani razu nie znalazł się w meczowej osiemnastce. W meczach rezerw Lechii w trzeciej lidze i Młodej Ekstraklasie Bajić sygnalizował jednak, że warto na niego stawiać. Podczas jednego z treningów pech znów dał jednak znać o sobie. Serb zerwał ścięgno Achillesa, co automatycznie oznaczało koniec marzeń o powrocie do składu Lechii. Przedłużająca się rehabilitacja nie dawała nadziei na dojście Bajicia do pełni zdrowia w tym sezonie, dlatego też klub, jak i zawodnik podjęli decyzję o skróceniu obowiązującej do końca 2013 roku umowy piłkarza z Lechią.
Dla wychowanka Lechii sezon 2012/2013 miał być tym, w którym jego talent miał rozbłysnąć w pełnej okazałości. Według prognoz trenera Kaczmarka, Kostrzewa (na zdjęciu z lewej) był bardzo blisko tego, aby już na początku sezonu mieć pewne miejsce w wyjściowym składzie Lechii. Potwierdzały to mecze sparingowe biało-zielonych, w których Kostrzewa prezentował się naprawdę świetnie.
Aż do fatalnego meczu z Gryfem Wejherowo na obozie w Gniewinie tuż przed rozpoczęciem sezonu. Podczas starcia z jednym z rywali Kostrzewa zerwał więzadła, co zamknęło mu drogę do debiutu w ekstraklasie w rundzie jesiennej. Kostrzewa ciężko jednak pracował, by wrócić do zdrowia i formy i swojego celu dopiął - w meczu z Lechem w Poznaniu, w którym na boisku pojawił się w 68. minucie.